- Nie chciałem się wypowiadać w mediach na ten temat, taka zresztą była umowa ustna zawarta podczas ugody - mówi ojciec ucznia - Jednak nie podoba mi się stanowisko księdza przedstawione w gazecie. Powodem mego wezwania do szkoły przez dyrekcję nie były wulgarne wypowiedzi syna, lecz uderzenie go przez katechetę. Wspomnianą przyczynę wezwania wyjaśniono mi na miejscu w szkole. Z tego całego zdarzenia jest spisany protokół, który znajduje się w gimnazjum. Ksiądz podaje w artykule, że klasa była bierna co jest nieprawdą. To właśnie uczniowie stanęli w obronie syna. Zaznaczam on nie jest i nie był "święty". Ma swój charakter, ciężki bo ciężki ale ma. To nie jest żadne ciężkie pobicie, ale fakt jest faktem. Ja syna wychowuje szesnaście lat i nigdy go nie uderzyłem. Więc nie pozwolę na to by ktokolwiek go bił, choćby to nawet była osoba duchowna. Kilka dni po zdarzeniu ksiądz przeprosił syna w towarzystwie świadków na terenie szkoły, co jasno wskazuje kto był winny. Stąd nie rozumiem stanowiska katechety opublikowanego w artykule. Z relacji syna i z wersji która została mi przedstawiona w szkole wynika, że jednak ksiądz uderzył. Prowadzący lekcje religii użył wobec jednej z uczennic określenia, które zbulwersowało uczniów, w tym też mego syna. Nauczyciel usłyszał od niego, by się tak do niej nie odzywał.
Ksiądz kazał synowi się pakować i opuścić klasę, następnie podszedł, uderzył go pięścią w ucho i wyprowadził na korytarz. Pozostali uczniowie słyszeli krzyk dochodzący zza drzwi "nie duś mnie". Nauczyciel wraz z uczniem trafili do pani dyrektor, po czym do gabinetu dotarli też przedstawiciele klasy, którzy przekazali relację o całym zajściu. Z tego co słyszałem, katecheta próbował całą winą obciążyć mego syna. Dyrektorka poinformowała mnie, że mam prawo złożyć doniesienie na policję w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej mego syna. Zgodnie z tą sugestią powiadomiłem organy ścigania. Wcześniej rozmawiałem z pedagogiem szkolnym na temat zachowania syna, jednak ksiądz nigdy mnie nie poprosił o osobistą rozmowę. Nie wpisywał uwag do dzienniczka ucznia, tylko sporządzał notatki w dokumentacji szkolnej, które zresztą nigdy nie pokrywały się z relacją syna. Jeśli nauczyciel był poniżany i obrażany niecenzuralnymi słowami, to dlaczego nie zgłosił tego na policję?
Czytaj także:
Publiczny sąd nad księdzem ze Zbąszynka
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?