Wszystko było dobrze, gdy dług spłacali za pośrednictwem Internetu bądź bankowych przelewów. Problemy jednak, jak mówią, zaczęły się gdy pożyczone wcześniej pieniądze zaczęto oddawać bezpośrednio w opalenickim punkcie. Środki te bowiem, jak wynika, nigdy nie zostały przelane na konta SKOK-u. Cała sprawa wyszła na jaw, gdy dłużnicy SKOK-u zaczęli otrzymywać z głównej siedziby firmy ponaglenia o spłacaniu kredytu. Kredytu, który w ich mniemaniu był już dawno spłacony.
Prokuratur i policja
Tematem zajęli się śledczy. Poszkodowanych w sprawie SKOKu może być kilkadziesiąt osób, a łączna suma pieniędzy, które nigdy nie trafiły na spłatę pożyczek może sięgać nawet pół miliona złotych.
- Prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie SKOKu. Cały czas zbierany jest materiał dowodowy, przesłuchiwani są poszkodowani, czekamy również na inne osoby, które jeszcze się nie zgłosiły, a również są poszkodowane. Nie chcemy pochopnie zamykać śledztwa już teraz. Gdybyśmy to uczynili, a kolejne osoby by się zgłosiły, to nie mogłyby zostać dołączone do śledztwa już zamkniętego. Sprawdzamy motywy, konkretne przypadki, wszelkie materiały, które pozwolą nam wyjaśnić czy właścicielka i pracownica agencji manipulowały przy wpłacanych im pieniądzach. Dodam jeszcze, że w tej chwili prowadzimy postępowanie w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom - powiedziała nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur - Prus.
Rzecznik na pomoc
We wtorek w salce konferencyjnej opalenickiej Spółdzielni Mieszkaniowej odbyło się spotkanie poszkodowanych w sprawie osób z Powiatowym Rzecznikiem Ochrony Praw Konsumentów Włodzimierzem Hibnerem. Uczestniczyło w nim kilkanaście osób. Tylko obecni na sali stracili łącznie ponad 100 000 złotych.
- Najbardziej boli to, że człowiek tak łatwowiernie zaufał. Daliśmy się tak nabrać, oszukać. A teraz? Co teraz? Płacz i łzy, bo ani pieniędzy, ani zamkniętych kredytów, za to ciągłe ponaglenia do zapłaty, windykatorzy, komornicy. Jak teraz mamy z tym wszystkim żyć? - mówili obecni podczas spotkania.
Przybyli narzekali, że SKOK odcina się od opalenickiej agencji, twierdząc, że była prywatna i wykonywała usługi, jednocześnie jednak żąda od ludzi spłaty kredytów.
Jak nam przy okazji poprzedniego materiału tłumaczył rzecznik Skok Stefczyka - Dawid Adamski, ten punkt nie miał prawa do prowadzenia transakcji gotówkowych, a potwierdzenia spłat kredytów, które ludzie dostali są nielegalne.
Mówił wówczas, że każda sprawa będzie rozpatrywana przez kasę indywidualnie. Na razie jednak ludzie muszą płacić po raz drugi.
- Mamy pokwitowania z opalenickiej agencji, że spłaciliśmy całość kredytów. Myśleliśmy, że jesteśmy czyści, a tu okazuje się, że kredyty nadal jest, rosną odsetki, że trzeba płacić. Śledczy wiele w tej sprawie nie robią, a te panie chodzą sobie po ulicy normalnie - mówili nie kryjąc oburzenia.
Rzecznik praw konsumentów zebrał od mieszkańców dane dotyczące ich zadłużenia oraz żądanych od SKOK-u należności. Dodał, że dokładnie przeanalizuje całą sytuacje, zapozna się z materiałami, spróbuje im pomóc.
Co dalej?
W. Hibner radził, jak zachować się podczas rozmów ze SKOK-iem. Jak mówił, najlepiej takie rozmowy prowadzić przez jakiegoś profesjonalistę, radcę prawnego, rzecznika, który będzie Państwa reprezentował.
- Trzeba skoordynować działania. Zebrać wszystkie dokumenty, materiały. Dobrze się przygotować. SKOK naciska, że Państwo nie płacą, a wy macie potwierdzenia wpłat. Niech rozstrzygnie sąd - mówił podczas spotkania Włodzimierz Hibner.
Opalenica. Sprawy SKOK ciąg dalszy - komentujcie
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?