Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odwiedzały pieski, dbały o nie, teraz już nie mogą

Krzysztof Sadowski
Archiwum
Mieszkanki Zbąszynia twierdzą, że kilku psom trzymanym na terenie gminnego składowiska odpadów dzieje się krzywda. Pracownicy komunalki jednak temu zaprzeczają.

Droga z Nowego Tomyśla do Zbąszynia. Przed wjazdem do miasta skręcamy w prawo. Krótki odcinek przez las i już jesteśmy obok płotu, który otacza zbąszyńskie składowisko odpadów. Brama zamknięta na cztery spusty. Furtka zresztą też.

- O, widzi pan? Tam, na samym końcu tej działki widać klatki dla psów – jedna z kobiet wskazuje palcem kojce. Psów nie widać. Mieszkanka Zbąszynia wyciąga za to z torby zdjęcia. Mnóstwo zdjęć. Większość wykonanych zimą. Teraz wraz koleżanką nie mają tam wstępu.

- Robiłyśmy je prawie od początku roku. Właśnie wtedy tu trafiłyśmy. Trochę przez przypadek, bo jej pies uciekł z domu. Szukałyśmy go wszędzie, aż w końcu ktoś nam zasugerował, że może jest tutaj. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że na terenie gminy jest takie miejsce – tłumaczy.

Psa koleżanki znaleźć się nie udało.

- Odkryłyśmy za to coś, co nas przeraziło. Brudne kojce, zaniedbane i głodne psy, które dostawały do jedzenia pokarm z długimi, białymi robakami! – mieszkanka Zbąszynia nawet nie próbuje ukryć emocji.
Jak twierdzi, zdarzały się dni, kiedy zwierzęta nie dostawały ani picia, ani jedzenia. Nikt ich też - dodaje - nie wypuszczał z kojców.

- Pomijam już fakt, że dopiero niedawno, z tego co wiem, te psiaki zaczęto ewidencjonować. Do tej pory nikt tego nie robił. Był pies, nie ma psa, a kogo to obchodzi?! – zastanawia się nasza rozmówczyni.
Razem z koleżanką postanowiła działać. Kilka razy weszły na teren. Umyły kojce, napoiły i nakarmiły psiaki. Wszystkie zostały znalezione w okolicach Zbąszynia. Prawo nakłada na samorządy obowiązek zajmowania się takimi bezdomnymi zwierzętami.

Problem w tym, że pewnego dnia kobiety, które poświęcały swój wolny czas i pieniądze, by pomagać psom spod Zbąszynia, zostały zatrzymane na terenie składowiska. Na miejscu pojawili się ochroniarze prywatnej firmy i policjanci. Zarzut – bezprawne wtargnięcie na teren, na który osobom nieupoważnionym wchodzić nie wolno.

Kiedy kobiety później oficjalnie wystąpiły o zgodę na odwiedziny, szef zbąszyńskiej komunalki kazał im napisać pismo i czekać na odpowiedź.

- Tym psom nie dzieje się żadna krzywda. Mają pod dostatkiem karmy. Nie brakuje im wody. Robaki w jedzeniu? Nic o tym nie wiem. To nie jest schronisko. To są psy, które przygarnęliśmy i które u nas stróżują – dość zaskakująco tłumaczy Jędrzej Tratwal, kierownik Zakładu Usług Komunalnych w Zbąszyniu. Pokazuje nam też opinie powiatowego weterynarza, który w lipcu ubiegłego roku uznał, że rzeczywiście psy mają się dobrze.

- Tak być może było rok temu. My mówimy jednak o tym, co działo i dzieje się tam teraz. Jestem przekonana, że zmiany na lepsze, które zachodzą, to wynik naszych odwiedzin i dociekań. Chciałybyśmy jednak zobaczyć, jak tam jest obecnie. Mam nadzieję, że w końcu dogadamy się z komunalką i zaczniemy działać razem – kończy jedna z kobiet, które próbują opiekować się psami.

- Nigdy nie uważałem tych pań za wrogów. Jestem pewny, że dojdziemy do porozumienia. Poza tym niebawem będziemy budowali gminne schronisko z prawdziwego zdarzenia – dodaje Jędrzej Tratwal.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zbaszyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto