Ruch w Kuźnicach - zazwyczaj o tej porze roku, gwarnych i zatłoczonych, z obowiązkowo długą kolejką do wagoników - jest żaden. Ot, kilka osób. Jedna para idzie w stronę Kalatówek, inne kierują się w stronę stacji kolejki.
- Przyjechałem z rodziną na narty, mieliśmy tydzień spędzić na Kasprowym, a tu się dowiadujemy, że tam na trasach tylko kamienie leżą, a śniegu niewiele - mówi Jacek Rumiński z Bydgoszczy, czekający na wagonik w Kuźnicach. - Wjeżdżamy dziś przywitać się z Tatrami, trochę pospacerujemy po Kasprowym i tyle. Wracamy i jedziemy na narty do Białki albo Małego Cichego.
W ogonku do kolejki na Kasprowy Wierch czeka kilka osób. Trzy z nich dzierżą narty. - Może trochę pochodzimy, bo z tego, co słyszeliśmy, zjechać się w żadnym kotle się nie da - wyjaśnia pan Kazimierz z Tarnowa.
Paweł Murzyn, dyrektor ds. technicznych Polskich Kolei Linowych, potwierdza, że trasy narciarskie w rejonie Kasprowego Wierchu ciągle nie nadają się do szusowania.
- Górna część jest jeszcze jako taka, ale dolna do niczego - mówi dyrektor Murzyn. - Cały czas w kotłach jest za mało śniegu. Trzeba pamiętać, że tamtejsze stoki są nie tylko stokami o naturalnym śniegu, ale i o naturalnym podłożu, czyli występują tam dziury, nawet metrowe, kamienie.
Synoptycy podają, że obecnie na Kasprowym leży 79 cm śniegu. Ale jak twierdzi Murzyn, taka pokrywa jest tylko miejscami. Są fragmenty, gdzie śniegu leży tylko parę centymetrów. A według wymogów pokrywa śnieżna (ubita) w kotłach musi mieć co najmniej metr grubości. Dopiero wtedy trasy mogą zostać odebrane.
- Teraz potrzeba nam mokrego śniegu i wiatru, który by nawiał śniegu do dziur. Wtedy mogłyby tam wjechać maszyny, które by ubiły śnieg - tłumaczy dyrektor PKL. - Gdyby tak napadało nam metr śniegu, to za trzy dni moglibyśmy ruszyć!
Wczoraj nadzieja zaświtała narciarzom, bo zaczął padać śnieg, a synoptycy zapowiadają, że tak będzie przez kilka najbliższych dni.
Ile tracą PKL?
Zazwyczaj trasy na Kasprowym ruszają przed 20 grudnia. W tym sezonie mają już niemal miesiąc poślizgu. Co to oznacza dla PKL? Wg naszych szacunków, firma traci dziennie ok. 100 tys. zł (dziennie wjeżdża kolejką 2 tys. osób, z których każda płaci 32 zł za bilet. 10 zł kosztuje jeden przejazd w Gąsienicowej, 12 zł - w Goryczkowej). Do tej pory może to być nawet 2 mln zł.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?