Wystarczy, że woda ma co najmniej 15 stopni, a już możemy ubierać „latające papcie”. Tak na flyboard mówią instruktorzy stacjonujący nad Zalewem Zegrzyńskim, którzy w ośrodku Mila Zegrzynek w Serocku uczą nas latać nad wodą.
Latanie nad wodą
- Flyboard to nic innego, jak latanie nad wodą. Siłą odrzutu może unieść nas nawet do kilkunastu metrów nad wodą - tłumaczy Kajetan Sikorski, instruktor i flyboardzista, który startował nawet na Mistrzostwach Świata w 2013 roku, gdzie zajął 44 miejsce. Teraz skupia się bardziej na trenowaniu i pokazywaniu innym, jak cieszyć się lataniem nad wodą. - Istotą tych sportów jest koordynacja ruchowa i równowaga. Jeżeli jesteśmy w stanie dobrze panować nad swoim ciałem, szybko będziemy latać - słyszymy.
Flyboard to dość młody sport ekstremalny. Pierwsze próby zaczęły się mniej więcej sześć lat temu, a specjalne deski wyprodukowano w 2012 roku. Sposób działania jest dość prosty. Do skutera wodnego podłącza się urządzenie, a moc turbiny wynosi nas w górę. Deska, zwana „latającymi papciami”, szybko stała się niezwykle popularna, ze względu na swobodę ruchów oraz możliwość odfrunięcia nawet na kilkanaście metrów w górę.
Dla kogo „latające papcie”?
Mimo że unoszenie się nad wodą na niewielkiej desce wydaje się niezwykle trudne, to w rzeczywistości - pod okiem dobrego instruktora - całą zabawę ogarniemy w kilka minut. Wystarczy ubrać buty, kamizelkę oraz kask z wbudowanymi słuchawkami i mikrofonem. Dzięki temu jesteśmy w stałym kontakcie z obsługującym skuter. To on tak naprawdę wykonuje „czarną robotę” i dostosowuje moc do naszych umiejętności.
Co ciekawe, żeby spróbować flyboard nie trzeba umieć pływać. Otrzymujemy kamizelkę, która nas unosi nad wodą, a z każdą kolejną minutą coraz mniej będziemy stykać się z taflą zalewu. Ograniczenia są jedynie w związku z pogodą (możemy latać od maja do września, gdy na zewnątrz jest powyżej 20 stopni, a w wodzie co najmniej 15) oraz rozmiarem stopy. Osoby, które mają buty o numerze mniejszym niż 35, po prostu nie przypną się do deski.
Czy oznacza to, że każdy może spróbować? - Najmłodsza osoba, którą uczyłem, miała 7 lat, a najstarszy zawodnik - Marek, ma 71 lat, więc raczej nie ma ograniczeń wiekowych - wyjaśnia Kajetan Sikorski, który nad Zalewem Zegrzyńskim uczy od trzech lat. Podobnych instruktorów jest kilku i jeżdżą oni także po Polsce. W sumie w kraju jest około 10 miejsc, gdzie możemy polatać.
Droga przyjemność
Latać możemy w weekendy, choć jak słyszymy w ośrodku, w sierpniu o wolny termin jest niezwykle trudno. Śmiałkom nie przeszkadza cena, a trzeba przyznać, że nie każdy może sobie pozwolić na tego rodzaju wodne hobby. Kwadrans na „latających papciach” kosztuje bowiem aż 200 zł. Jest również tańsza wersja. Jeżeli wykupimy godzinę razem z przyjaciółmi, każdy z nas zapłaci 150 zł za piętnaście minut.
Ośrodek, który pozwala na spróbowanie flyboardu znajduje się około 30 km od Warszawy, w Serocku, nad Zalewem Zegrzyńskim. Co ciekawe, poza flyboardem, możemy spróbować tam latać z plecakiem - jetpack oraz deską - hoverboard. Oczywiście także w tym przypadku uniesiemy się kilkanaście metrów nad wodę.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?