Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŻUŻEL - Zimowy raport ze zgrupowania w Szklarskiej Porębie

Jacek Portala
Jarosław Hampel z dziecinną łatwością i w szybkim tempie pokonywał płotki
Jarosław Hampel z dziecinną łatwością i w szybkim tempie pokonywał płotki Mikołaj Zgaiński
Nie przyjechaliśmy na wakacje i aby podziwiać piękno górskich szczytów. Tutaj ostro zasuwany – twierdzi Roman Jankowski, trener biało-niebieskich. W miniony czwartek, jak już informowaliśmy na naszych łamach, żużlowcy Unii Leszno rozpoczęli zimowe zgrupowanie kondycyjne w Szklarskiej Porębie. To szczęśliwie miejsce dla następców legendarnego Alfreda Smoczyka. Wszak tutaj ładowali akumulatory także w latach 2007 i 2008, kiedy zdobywali najpierw złoty, a później srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski.

W Karkonoszach, pod wodzą „Jankesa” i Pawła Barszowskiego, tradycyjnie, odpowiedzialnego za przygotowanie kondycyjne i sprawnościowe drużyny, trenuje dziesięciu żużlowców krajowej kadry 12-krotnych drużynowych mistrzów Polski. Warunki śniegowe są znakomite. Czasami dokucza jedynie huraganowy wiatr. Ale żużlowcy to twardziele, więc nikt nie narzeka na pogodę i wysokie zaspy białego puchu.

W pierwszych trzech dniach zgrupowania unici spotykali się z psychologiem Joanną Kowalską z Leszna.
– Szczegółów nie ujawnimy. To nasza wspólna tajemnica. Przecież konkurencja czuwa, a dziś o sukcesie, naprawdę decydują niuanse – dodaje z uśmiechem trener Jankowski. Speedway jest dyscypliną skomplikowaną nie tylko w sferze technicznej. To niezbyt bezpieczna dla zdrowia profesja, a stres i presja wyniku w najsilniejszej lidze na świecie są ogromne.

Trener Barszowski jest zadowolony nie tylko z warunków pracy na zgrupowaniu. – Plan zrealizowany został w stu procentach.
– Młodzieży nie trzeba mobilizować do wysiłku. Obserwują starszych kolegów i ich zapał do harówki – przyznaje Roman Jankowski. Czwartkowy marszobieg na Szrenicę był generalnym sprawdzianem wytrzymałości. Egzamin wypadł pomyślnie. W trakcie wyczerpującego sezonu, obfitującego w starty na torze, podróże po Europie, pracę przy motocyklach, na korekty w przygotowaniu fizycznym nie ma już czasu.

Pobudka i poranna toaleta w gościnnym i przytulnym Mauritiusie jest kilka minut po godzinie siódmej. Po śniadaniu rozpoczynają się treningi. W programie zajęć przedpołudniowych bieg narciarski na polanie w Jakuszycach. Ale nie brakowało także treningu zjazdowego na ulubionym przez turystów i wczasowiczów stoku Sky Arena Szrenica. – Tutaj najważniejsze jest oswojenie się z szybkością. Oczywiście bez szaleństwa i zbędnej brawury – tonują obaj trenerzy.

Wśród żużlowców leszczyńskiego klubu popularny jest snowboard. Szusować na desce uwielbia Jarosław Hampel, finalista tegorocznego cyklu Grand Prix. Ponieważ zawodowcy rywalizację mają w genach, „Małemu”, jednemu z liderów Unii Leszno i narodowej reprezentacji, na stoku starają się dotrzymać kroku Janusz Kołodziej (wychowanek tarnowskich Jaskółek i nowy nabytek Byków, z którego pozyskaniem kibice biało-niebieskich wiążą ogromne nadzieje na najbliższy ligowy maraton) oraz bracia Przemysław i Piotr Pawliccy.

Po obiedzie i krótkim relaksie żużlowcy przenoszą się do sali gimnastycznej i na siłownię. Ćwiczenia są intensywne. Wracają zmęczeni do hotelu.
– Choć żużlowiec nie jest maratończykiem ani nie dźwiga ciężarów, to nie ma sielanki podczas popołudniowych treningów. Będą fizycznie sprawni i silni, ale nie zmaltretowani – uważa trener Jankowski. Zawodnicy przyznają, że wieczorem marzą jedynie o prysznicu i wygodnym łóżku. Nawet gry nie cieszą.
A dieta? Żużlowcy muszą być świadomi, że każdy zbędny kilogram masy ciała na torze natychmiast oznacza stratę kilku metrów do rywala.

– Jestem szczęśliwy z powrotu do elitarnego grona piętnastu finalistów mistrzostw świata. Moim celem jest miejsce w czołowej piątce tegorocznego cyklu Grand Prix. Dlatego mój tegoroczny budżet będzie wyższy o trzydzieści procent w porównaniu z ubiegłorocznym – wyznał Hampel. – Na cyklu Grand Prix nie można oszczędzać. Silniki muszą być szybkie jak kosmiczne rakiety. Dlatego rozszerzam współpracę z zagranicznymi tunerami. A z Unią Leszno pragnę powrócić na podium. Piąte miejsce w mistrzostwach ekstraligi przed rokiem było naszą dotkliwą porażką i wielkim rozczarowaniem dla fanów, sponsorów oraz pracodawców – dodał trzykrotny złoty medalista Drużynowego Pucharu Świata.

Damian Baliński, najbardziej doświadczony z wychowanków Unii i najstarszy w klubowej kadrze obok kapitana Leigh Adamsa, nie lubi wygłaszać obietnic ani deklaracji. Na treningach jest skupiony i z reguły milczący. „Bally” przyznał szczerze, że poprzedni rok był koszmarny. Bodaj najtrudniejszy w jego zawodowej karierze. Winy za pasmo porażek nie zrzuca jednak na problemy z silnikami. Baliński, uznawany za największego wojownika wśród naszej żużlowej braci, zamierza odbudować swoją sportową formę i nadal współpracować z Brianem Kargerem. Wszak Duńczyk obecnie znajduje się na szczycie wśród specjalistów od przygotowania i ustawienia wszystkich parametrów w silnikach.

Właśnie u Kargera zamierza zakupić włoski silnik Sławomir Musielak. Wychowanek Unii Leszno miał w ubiegłym roku więcej sukcesów indywidualnych. Jego talenty docenił także Marek Cieślak, selekcjoner biało-czerwonych. Starszy z braci Musielaków znalazł się w kadrze narodowej juniorów. Musielak dotychczas przegrywał rywalizację o miejsce w podstawowym składzie Byków z bardziej utytułowanymi na arenie międzynarodowej Przemkiem Pawlickim i Chorwatem Juricą Pavlicem. Musielak nie ma jednak kompleksów. Jest konsekwentny, cierpliwy, a rywalizacji się nie obawia. Ufa, że jego czas nadejdzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto